3 marca 2009

SPORE [PC]

Zapowiadano rewolucję. SPORE miało być czymś zupełnie nowym, czego jeszcze nie było. O grze było głośno. Oto miała się pojawić na rynku pozycja, która nie była kolejnym naśladowcą czy kolejną, nudnawą już kontynuacją znanego tytułu. Nazywano ją nawet dziełem życia Willa Wrighta… Nic dziwnego, że tuż po premierze wiele osób ją kupiło. Sama, widząc krótki gameplay u znajomego napaliłam się na tę grę jak szczerbaty na suchary. Szybko niestety okazało się, że nie ma rewolucji, za to jest spore rozczarowanie.



Wymagania sprzętowe gry SPORE
Procesor 2,0 GHz
512 MB RAM (dla posiadaczy Visty 768 MB RAM)
Karta graficzna 128 MB ze wsparciem Pixel Shader 2.0
6 GB wolnego miejsca na dysku

Informacje
Producent: Maxis
Wydawca: Electronic Arts Inc.
Dystrybutor PL: Electronic Arts Polska
Gatunek: strategiczne / symulatory
Data wydania w Polsce: 05 września 2008

Wszystko zaczęło się parę lat temu, gdy słynąca z takich pozycji jak The Sims firma Maxis zapowiedziała, że pracuje nad całkowicie nową, rewolucyjną grą, w której to my jesteśmy twórcami niemal wszystkiego co się w niej pojawia. Przed premierą SPORE niecierpliwi mieli możliwość zabawienia się w tak zwanej Fabryce Stworów. Był to sam edytor udostępniony odpłatnie przez twórców (w sieci była dostępna również jego darmowa, ale okrojona wersja demo). Gdy we wrześniu 2008 roku gra trafiła na półki sklepowe mogliśmy nareszcie zweryfikować wszelkie krążące na jej temat plotki. Obecnie SPORE jest na pierwszym miejscu... najczęściej piraconych gier. By w pełni cieszyć się tym tytułem musimy się zarejestrować na stronie. Oczywiście pamiętać należy, że SPORE zainstalujemy maksymalnie na trzech komputerach (a nie, jak mówiła plotka, tylko trzy razy).

Nowatorstwo tej pozycji skutkuje między innymi trudnościami z zakwalifikowaniem jej do konkretnego gatunku. Firma Maxis zaserwowała nam swoisty mix. SPORE jest symulatorem ewolucji połączonym z uproszczonym RTS-em i bardzo okrojonymi kilkoma innymi gatunkami. Tak naprawdę gra jako taka jest tylko dodatkiem do potężnego edytora. Miłośnicy zabawy plasteliną będą zachwyceni jego możliwościami. Z prostym interfejsem powinien sobie poradzić nawet niedzielny gracz, choć niektóre opcje moim zdaniem zostały źle rozmieszczone. Sterowanie odbywa się za pomocą klawiatury i myszy.

Tuż po rozpoczęciu rozgrywki zostaniemy uraczeni krótkim filmikiem przedstawiającym początek naszego istnienia. Rozpędzony meteoryt mknie przez jakiś układ gwiezdny, by w końcu rozbić się na wybranej przez nas planecie. Tak zaczyna się pierwsza faza gry. Faz jest łącznie pięć. Każda znacząco różni się od pozostałych, choć niestety wady mają wspólne. Modelując naszego sporka w edytorze szybko zauważamy, że poszczególne części ciała mają wpływ na jego możliwości. Jedne lepiej nadają się do tańca, a inne do biegu. Pamiętać należy, że możliwości zapewniane przez poszczególne części ciała się nie sumują. Liczona jest tylko jedna, najwyższa wartość danej cechy. Ma to zapewnić grze zrównoważenie.

Pierwsza jest Faza Komórki. Rozwijający się w ogromnym morzu jednokomórkowy organizm musimy doprowadzić do wyjścia na ląd. To tutaj podejmujemy decyzję o tym, czy nasz podopieczny będzie roślinożercą, wszystkożercą czy mięsożercą. Poza tym musimy pamiętać, by co jakiś czas przywołać partnera/partnerkę. W końcu nie ma ewolucji bez rozmnażania się ;) Przyznam szczerze, że gra na tym etapie jest dość zabawna i potrafi budzić spore emocje, gdy przyjdzie nam w popłochu wiać przed dużo większym organizmem. Niestety etap jest bardzo krótki, gdyż sprowadza się zaledwie do poszukiwania pożywienia i partnera oraz uciekania przed groźniejszymi mikroorganizmami.

Po wyjściu na ląd, w Fazie Stwora zaczyna się podbój świata... No może z tym światem trochę się pospieszyłam ;) Na lądzie kontynuujemy naszą ewolucję. Żeby osiągnąć maksymalny stopień rozwoju trzeba zbierać punkty DNA. Uzyskujemy je zawierając sojusze (poprzez taniec, śpiew i urok) lub tępiąc inne gatunki na wyspie. Nowe części ciała potrzebne do dalszej ewolucji znajdziemy w postaci rozrzuconych tu i ówdzie szkieletów oraz zdobędziemy na drodze podbojów i zawierania sojuszy. Niestety po pewnym czasie zaczyna to być nużące. Tutaj także zabawa nie trwa długo. Wystarczą niecałe 3 godziny intensywnego grania by zebrać wszystkie elementy do "montowania" naszej bestii i wytępić tyle gatunków by Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami miało powód się nami zainteresować.

Gdy nasz organizm osiągnie maksimum swoich możliwości ewolucyjnych zaczyna się Faza Plemienia. Nasz stworek wynalazł ogień i założył plemię, stając się jego szamanem. Tutaj rozgrywka zaczyna się znacząco różnić od tej znanej z poprzednich faz. SPORE zaczyna przypominać grę Populous. Chociaż początkowo nie byłam za bardzo przekonana do tej fazy, bo gry strategiczne raczej mnie nie lubią to jednak okazało się, że moje obawy były nieuzasadnione. Naszym celem ponownie jest zjednanie sobie lub podbicie pozostałych plemion. Mimo faktu iż mój stworek w poprzednich fazach był dość agresywny, w tej zjednał sobie większość sąsiadów popisami muzycznymi i prezentami (trochę wbrew swojej naturze, bo jako drapieżnik dostał bonusy do agresywnych zachowań na tym etapie). Gdy sama po raz pierwszy dostałam prezent od obcego plemienia przez chwilę szukałam mojej szczęki po podłodze. Nie spodziewałam się ujrzeć fioletowego "ludzika" rozrzucającego wokół kwiatki i drugiego, niosącego wielki, wypchany jedzeniem kosz z olbrzymią kokardą... Niestety i tutaj zabawa jest krótka i na dłuższą metę monotonna. Poza tym wydaje się zdecydowanie za łatwa.

Następnie przechodzimy do Fazy Cywilizacji. Nasz gatunek stał się na planecie dominujący, zaczął zakładać miasta z prawdziwego zdarzenia. Naszym zadaniem jest podbić/nawrócić/wykupić pozostałe miasta i wydobywać tajemniczą przyprawę (Diuna się kłania...). Sposób przejmowania kolejnych miast zależny jest od rodzaju naszego miasta. Wojskowe nastawione jest na ekspansję fizyczną, religijne będzie nachalną propagandą nawracać na swoją wiarę, z kolei handlowe skupi się na zdobyciu funduszy i wykupi w odpowiednim momencie wybrane miasto. Fazę tę porównywano do Cywilizacji Sida Meyera, niestety jest bardzo okrojona. Przechodzi się przez nią niemal tak samo szybko jak przez fazę poprzednią... No chyba, że prowadzi się politykę pokojową i zakłada się szlaki handlowe. Wtedy wszystko trwa dłużej. Ten etap znudził mi się szybko. Być może dlatego, że nie wymagał ode mnie prawie żadnego wysiłku, a w RTS-ach wcale nie radzę sobie dobrze...

Ostatnia jest Faza Kosmosu. Najbardziej rozbudowana ze wszystkich. Niektórzy nawet twierdzą, że wszystkie poprzednie fazy są zaledwie preludium do tej. Zaczyna się od wybudowania naszego statku kosmicznego, którym wyruszamy na podbój galaktyki. Wraz z wykonywaniem kolejnych zadań otrzymujemy stopnie i odznaki, które odblokowują nam dalsze możliwości. Niektórym zapewne bardzo spodoba się ten etap. Mnie niestety nie przypadł on do gustu. Jest bardzo monotonny. O ile początkowo terraformowanie (przystosowywanie planet to zasiedlenia ich poprzez poprawienie atmosfery, wyrównanie na niej temperatury i odpowiednie ukształtowanie terenu etc.) jest bardzo zabawne to jednak bardzo powtarzalne, pracochłonne i nudne. Zakładanie sojuszy z przyjaźniej nastawionymi rasami przebiega niemal automatycznie. Fundusze możemy zdobywać poprzez handel i wykonywanie misji. Choć jest ich prawdziwe zatrzęsienie to jednak wszystkie wyglądają bardzo podobnie: znajdź, złap, zbadaj, przynieś lub zniszcz... Nie podjęłam się prób podbicia, którejś cywilizacji, gdyż dość szybko okazało się, że muszę jednocześnie bronić 5 planet przed bezustannymi najazdami wrogo nastawionych Groksów. Było to o tyle uciążliwe, że dysponowałam tylko jednym statkiem kosmicznym swoim i jednym sojuszniczym, a sekrety bilokacji są mi nieznane...

Od strony audiowizualnej gra wypada dobrze. Nie ma wodotrysków, ale też przy takich wymaganiach sprzętowych nie należy się ich spodziewać. Kolory są bardzo żywe, grafika ogólnie przyjemna dla oka. Muzyka jest dobrze dobrana do całej gry. Nie denerwuje, więc można zrezygnować z własnego podkładu dźwiękowego :) Jedyne co mnie denerwowało w przypadku dźwięków to odgłosy wydawane przez stworki w Fazach Plemienia, Cywilizacji i Kosmosu. Irytujący simsowy bełkot... Na szczęście, dla odmiany, animacja postaci wygląda ładnie. Przy mnogości pomysłów graczy bardzo cieszy fakt, że twórcom udało się rozwiązać problem poruszania się sporków. Chociaż nie należy przesadzać z pomysłowością, bo granie bestią pozbawioną nóg będzie katorgą :) W grze znajdziemy sporą dawkę lekkiego humoru. Z jego przejawami spotykać się będziemy niemal na każdym kroku, aż do końca naszej przygody z nią.


Ogólnie mówiąc gra stoi na przyzwoitym poziomie... Zaledwie. Pomysł rzeczywiście jest nowatorski i bardzo ciekawy, szkoda że zmarnowano jego potencjał. Jeśli to jest dzieło życia Willa Wrighta to chyba znak, że ten pan powinien pójść na emeryturę. Dodatkowo Electronic Arts strzeliło sobie w stopę stosując znacznie przesadzone zabezpieczenia (jakby wychodzili z założenia, że każdy gracz to złodziej i pirat -_-). Słyszałam nawet, że dochodziło do sytuacji, gdy EA nakładało bana na grę użytkownikom, którzy zbyt głośno protestowali (sądzę, że owe protesty i tak były poniżej krytyki, ale mniejsza o to). Jest to niepotwierdzona plotka, ale i tak zrobiła dość głośny szum wokół gry. To wszystko dałoby się jeszcze przełknąć, gdyby nie cena. W dniu premiery za SPORE dalibyśmy co najmniej 159 zł. Później widziałam ją w cenie około 129 zł, zaś obecnie oscyluje wokół 139 zł (a to miała być ponoć obniżka -_-'). Ponieważ nie mam zasobnego portfela, anielskiej cierpliwości i nie jestem miłośniczką Simsów, stwierdziłam, że gra nie jest dla mnie. Polecam ją tylko simsomaniakom i miłośnikom lepienia plasteliny/układania klocków.

PODSUMOWANIE
+ pomysł
+ bardzo rozbudowany edytor
+ oprawa audiowizualna
+ humor
+ niskie wymagania sprzętowe

- zbyt uproszczone poszczególne fazy
- powtarzalna i nudna
- niewykorzystany potencjał
- cena!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz