12 października 2008

Wrażenia z Niuconu

Już drugi tydzień mija od konwentu, a ja się jeszcze nie zabrałam za pisanie o tej imprezie. Cóż, najwyższy czas... Uprzedzam, że tekst nie ma ambicji bycia recenzją czy dokładną relacją, a tylko opisem moich wrażeń.

Konwent zaczął się mniej więcej o czasie, chociaż już na samym początku słyszało się pogłoski o tym, że kogoś ważnego nie ma etc. No cóż, trudno... Po zapłaceniu wpisowego i wtarabanieniu plecaków na górę do jednego ze sleeproomów przyszedł czas na rozejrzenie się trochę wokół. Dość szybko co stać miało zostało rozstawione. Czasem nawet były kłopoty z przeciśnięciem się przez korytarz... Ogólnie jednak przestrzeni było bardzo dużo. Już na początku słyszało się różne pogłoski, np. jakoby w Konsolowni mało się działo z powodu braków sprzętowych... Filmy mnie nie interesowały, więc nie jestem zorientowana w ich sprawie. Co do prelekcji i innych tego typu atrakcji to bywało z nimi różnie. Plan był bogaty, ale... No właśnie... Wiele punktów programu się w ogóle nie odbyło, gdyż prowadzący nie pojawili się na konwencie. Nikt nic nie wiedział o ich losie. Kilka innych paneli znacznie przedłużyło z tego powodu swój czas trwania. Skoro była taka możliwość, to czemu nie? Nie był to tylko problem pierwszego dnia... W sobotę - słyszałam, że w niedzielę również - także wyleciało kilka paneli... Podejrzewam, że organizatorzy chcieli zrealizować więcej niż byli w stanie. Siły niektórym uczestnikom zaczęły się wyczerpywać około godziny 14.00 w sobotę. Objawiało się to opuszczeniem murów szkoły w celu zakopania się we własnym łóżku na najbliższe godziny popołudniowe (między innymi ja... Żałuję, że nie byłam w stanie zjawić się jeszcze na dwóch interesujących mnie punktach programu... Niestety jeden był późnym wieczorem w sobotę, a drugi wcześnie w niedzielę, a ja ledwo żyłam po piątkowym treningu Aikido).

W sleeproomach było tłoczno, ale dało się przejść bez stratowania śpiących, więc nie było tak źle. Jedyne co przeszkadzało to ciągły, niemal nieustający aż do 6 nad ranem hałas na korytarzach i kilku poprzebieranych cosplayowców, którym zachciało się zakropić imprezę alkoholem. Poza tym atmosfera była przyjemna. Szczególnie zabawni byli faceci biegający po korytarzach w kartonowych pudłach przerobionych na czołgi XD Było się z czego pośmiać.

Podsumowując trochę szkoda, że organizatorzy się trochę pogubili... Okazało się bowiem później, że zawiodła po prostu komunikacja na wcześniejszym etapie budowania programu. Co najmniej kilku prowadzących uprzedzało na kilka tygodni wcześniej, że się nie pojawią. Szkoda, że tak się stało. Chociaż impreza nie była tak genialna jakby chcieli konwentowicze i orgowie, ja bawiłam się nieźle. Jestem skłonna puścić w niepamięć wszelkie niedociągnięcia ponieważ to pierwsza edycja konwentu. Nadzieja w tym, że w przyszłym roku będzie znacznie lepiej, czego sobie i Wam życzę (i może w końcu trafie gdzieś na kolczyki Clouda... Kolczyki podkreślam, a nie klipsy :P No i może wreszcie kupię sobie te kości do Neuroshimy :P)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz